jesteś na stronie klasztoru Głogówek

sanktuarium

Wszystkie stworzenia, które są pod niebem, każde zgodnie ze swą własną naturą, służą, znają i są posłuszne swemu Stwórcy lepiej niż ty. -św. Franciszek z Asyżu

Historia

Historia kościoła

W 1209 roku Franciszek wraz z dwunastoma braćmi otrzymuje ustne zatwierdzenie reguły od papieża Innocentego III. Tę właśnie datę przyjmuje się w początek Zakonu Braci Mniejszych „Fratres Minores”, sam Franciszek chciał, aby nazywano ich w ten sposób na znak solidarności z tzw. „minores”, czyli tymi, którzy stali najniżej w ówczesnej hierarchii społecznej. Z czasem braci zaczęto nazywać minorytami lub franciszkanami od imienia ich założyciela.

Na Śląsk bracia przybyli około 1236 roku. Założyli klasztor we Wrocławiu. W XIII wieku powstało na Śląsku około 20 konwentów franciszkańskich.

W 1264 roku Piotr Basztyn prowincjał czeskopolski, przyjął na kapitule w Hradcu w Czechach dom zakonny w Głogówku. Książe opolski Władysław I z rodu Piastów darował miastu plac pod budowę kościoła i klasztoru. Pierwsi zakonnicy utrzymywali się zjałmużny. Wśród mieszczan zdobyli uznanie jako kaznodzieje i spowiednicy. Rozwinęli działalność duszpasterską również w okolicznych miejscowościach. Prowadzili ją w językach polskim, niemieckim i morawskim. Klasztor w Głogówku wyróżniał się w prowincji czeskopolskiej. 11 października 1285 roku odbył w Głogówku kapitułę prowincjał Czesław, a 4 października 1355 roku prowincjał Mikołaj.

W sporze biskupa wrocławskiego Tomasza II z księciem Henrykiem IV Probusem franciszkanie w Głogówku opowiedzieli się po stronie biskupa. Zastosowali się do jego zarządzeń i nie odprawiali nabożeństw, gdy ekskomunikowany książę przebywa w tym mieście. W piśmie do Stolicy Apostolslciej z dnia 16 stycznia 1287 roku Tomasz II pochwalił minorytów z Opola, Głogówka i Głogowa za okazane biskupowi posłuszeństwo. Po stronie wyklętego księcia Henryka IV stanęło jednak w diecezji wrocławskiej 8 klasztorów franciszkańskich. Odłączyły się one od prowincji czeskopolskiej i przeszły do prowincji saskiej.

W grupie pierwszych franciszkanów byli bracia pochodzenia zarówno czeskiego, polskiego jak i niemieckiego. Co ciekawe, wywodzili się oni ze środowiska mieszczańskiego. Zakonnicy potrafili zjednywać sobie sympatię ludności, czego wyrazem są zapisy i fundacje. Wielu wiernych pragnęło po śmierci być pochowanymi w kościele franciszkańskim. Losy klasztoru były burzliwe. Trzykrotnie budynki kościoła i klasztoru były zburzone. W okresie najazdów husytów w 1428 roku obrabowano franciszkanów, a budynki spalono. Książę Bolesław V rozesłał zakonników do Bytomia, potem do Koźla. W 1480 roku franciszkanie wracają do Głogówka. Rozpoczęła się odbudowa kościoła i klasztoru. W okresie reformacji wielu zakonników przeszło na protestantyzm, opuszczając klasztor. W 1565 roku klasztor został sprzedany rodzinie Szweinoch. Około 29 lipca 1570 roku zakonnicy po raz drugi opuścili nasze miasto. Przez 50 lat kościół służył gminie ewangelickiej. W 1620 roku hrabia Jerzy III Oppersorff zwany Wielkim, odkupił za 7000 talarów od Szweinochów majątek klasztorny i w 1628 pierwsi zakonnicy franciszkańscy powrócili do Głogówka. Wiosną 1629 roku rozpoczęła się odbudowa i rozbudowa kościoła i klasztoru. Ukończono budowę słynnej kaplicy Loreto, której poświęcenie nastąpiło 7 grudnia 1630 roku. W marcu 1633 roku pożar miasta przerwał rozbudowę kompleksu kościelnego. Dopiero w 1636 roku hrabia Jerzy III Opperdorff sfinansował dalszą rozbudowę świątyni i klasztoru. Zbudowano wówczas wieżę z dzwonem, poszerzono kościół o nawy boczne. W klasztorze powstały refektarz, kuchnia, spiżarnie, cele, pokoje dla chorych i sala wykładowa.

Rok 1643 to czas najazdu wojsk szwedzkich. Kościół i klasztor zostały okradzione. Książę jeszcze raz podjął ich odbudowę i otoczył opieką 12 zakonników. W latach 1665 i 1765 wielkie pożary miasta nawiedziły też zespół klasztorny. Koszty ponownej odbudowy i modernizacji wystroju kościoła wyniosły aż 60000 talarów. Początek XIX wieku to okres wielkiej sekularyzacji.
Po 30 października 1810 roku państwo pruskie rozwiązało klasztory. Głogówecki klasztor został skasowany w 1811 roku cały majątek i pomieszczenia wzięło na własność państwo. Zakonnicy musieli opuścić miasto. Bibliotekę klasztorną przekazano Uniwersytetowi we Wrocławiu. W latach 1818-1872 w pomieszczeniach klasztornych mieściło się seminarium nauczycielskie.
Po 135 latach, w 1945 roku franciszkanie powrócili do Głogówka. Zamieszkali w klasztorze, przejęli też administrację parafii.
W 1963 roku zostaje tu ponownie erygowany klasztor. Od 1996 roku klasztor jest siedzibą prenowicjatu.

Historia Sanktuarium

Casa Santa (Święty Dom), w którym na świat przyszła Przenajświętsza Maria. Kopia Domku Loretańskiego w Głogówku swoje powstanie zawdzięcza hrabiemu Jerzemu III Oppersdorffowi.

Fundator większości zabytków naszego miasta był wielkim czcicielem Najświętszej Marii Panny. W czasie studiów w kolegium jezuitów w Austrii (Graz) zapisał się do Solidacji Mariańskiej. Przez całe życie wiernie wypełniał zobowiązania i ćwiczenia pobożne nałożone przez tę wspólnotę. W 1609 roku hrabia ukończył studia. W tym samym roku odbył pielgrzymkę do Mariazell. Następnie udał się do Włoch. W 1610 roku przebywał w Rzymie. Z Wiecznego Miasta odbył pielgrzymkę do sławnego Sanktuarium Maryjnego w Loreto. Tam zrodził się pomysł zbudowania takiej kaplicy w rodzinnym mieście. Wykonał wtedy szkice, zrobił pomiary i po powrocie do Głogówka rozpoczął realizację swojego przedsięwzięcia.

W 1615 roku ponownie odwiedził Loreto. Kiedy w 1628 roku jego rodzinne miasto znowu stało się katolickie, plan hrabiego mógł się urzeczywistnić. W 1630 roku ukończono budowę kaplicy, aw 6 lat później dobudowano północne skrzydło kościoła, które zgodnie z oryginałem włoskim okryło Domek Loretański. 7 grudnia 1630 roku odbyła się konsekracja kościoła franciszkańskiego i Domku Loretańskiego. Poświęcenia dokonał biskup Johann Balthazar von Lisch, sufragan wrocławski. W uroczystości wzięła udział rodzina fundatora, mieszczanie głogowieccy i szlachta oraz chłopi, z okolicznych wsi.

Wojna trzydziestoletnia (1618 – 1648) sprowadziła liczne nieszczęścia na ludność Śląska. Okropnościom wojny towarzyszyła zaraza, która nasiliła się w latach 1633-36. Ludzie byli przerażeni. Całe rodziny wymierały. Zaraza zbierała swoje żniwo. Franciszkanie otoczyli opieką chorych i umierających, nieśli im pociechę religijną, zaopatrywali sakramentami świętymi. Mieszkańcy Prudnika modlili się, palili świece w kościołach, składali zobowiązania. Władze duchowne i świeckie oraz wybitniejsi mieszczanie Prudnika złożyli w 1633 roku uroczysty ślub, w imieniu własnym i potomnych, zobowiązując się do odbywania wieczyście pielgrzymki do Domku Loretańskiego w Głogówku.

W XVIII w. zabytkowy kościół wraz z Domkiem Loretańskim przybrał piękny wygląd. Stało się to po wielkim pożarze, który wybuchł w Głogówku w nocy 5 października 1765 roku. W ciągu godziny płomienie objęły 204 budynki. Pożar zniszczył również kościół i klasztor.

Legenda o historii powstania Casa Santa

Papież Klemens VIII w 1595 roku kazał nanieść na ścianie Domku Loretańskiego napis głoszący, że: „Tutaj święta Rodzicielka Maria zobaczyła światło świata. Tutaj została pozdrowiona przez Anioła. Tutaj słowo Boże ciałem się stało. Ten dom aniołowie przenieśli z Palestyny do Dalmacji, miasta Tersato w roku pańskim1291 w okresie panowania papieża Mikołaja IV. Trzy lata później, na początku pontyfikatu Binificjusza VIII, został przez służbę anielską przeniesiony do Bicenum w pobliżu miasta Rekanati i w gaju na pagórku postawiony, gdzie w ciągu jednego roku trzykrotnie swoje miejsce zamieniło, na koniec od 300 lat zajmuje to miejsce.

Na temat „Cudownego przeniesienia Domku” powstało wiele pobożnych legend. Były one żywe w przekazie ustnym, aczkolwiek istnieją też zapisy pochodzące z XIII wieku potwierdzające autentyczność historii powstania domku. Spory nad wiarygodnością „cudownych przenosin” toczą się do czasów współczesnych.

Nazwę „Domus lauretana” można różnie tłumaczyć. Jedni twierdzą, że określenie związane jest z rodzajem lasu, który był gęstym gajem z drzew laurowych, bowiem tam odnaleziono Domek. Inne wytłumaczenie nazwy kojarzy się z imieniem Laura, które to nosiła właścicielka tegoż lasu. W rzeczywistości Casa Santa była małym XII lub XIII-wiecznym kościołkiem romańskim. Wzrastający kult Marii na przełomie XV i XVI w. przyczynił się do rozbudowy kościółka z inicjatywy papieża Pawła II.

Legendy

Strachy u franciszkanów

Pewnego razu ojciec przełożony wrócił wieczorem do swojej celi i zastał w niej zakonników siedzących przy stole i grających w karty. Oburzony zapytał, skąd się tu wzięli i co robią, gdy nagle zgasło światło i zamiast odpowiedzi otrzymał siarczysty policzek.
Kiedy wreszcie ochłonął z przerażenia i zaskoczenia, zapalił światło. Nikogo w pokoju nie zastał.

Inny zaś przełożony do późnych godzin przygotowywał kazanie, które miał wygłosić następnego dnia. Kiedy wybiła północ, nagle otworzyły się drzwi pokoju, ale nikt nie wszedł. Niespodziewanie zgasło światło. Zakonnik usiłował zapalić świecę, ale poczuł dmuchnięcie. Świeca zgasła. To powtórzyło się trzykrotnie.

Opowiadają braciszkowie zakonni, że po tym zdarzeniu ów przełożony opuścił klasztor na zawsze.

O freskach z „Loretańskiej Kaplicy”

Mieszkańcy naszego miasteczka dumni są z licznych zabytków, o których krążą różne legendy. Szczególną czcią otaczamy kaplicę zbudowaną na wzór tej, która jest we Włoszech w Loreto. Hrabia Jerzy III Oppersdorff był jej fundatorem. On też zadbał o to, aby była wierną kopią domku loretańskiego, który – jak opowiada inna legenda – aniołowie z Ziemi Świętej do Europy przenieśli.

Kaplica z Czarną Madonną skłania do modlitwy. Kiedy jednak przyjrzymy się ścianom tego pomieszczenia, zadajemy sobie pytanie: dlaczego tynk z malowidłami jest tak dziwnie, niejednolicie położony.

Jak mówi legenda. hrabia sprowadził znakomitych malarzy z Włoch i z Moraw, a wśród nich sławnego w naszym mieście Sebastiniego. Artyści ozdabiali freskami ściany w kaplicy. Wynajęto też ludzi, którzy otynkowali wnętrze „Loretki”. Solidnie się napracowali. Następnego dnia przyszli po zapłatę. Ogarnęło ich zdziwienie, kiedy razem z hrabią weszli do kaplicy. W nocy prawie cały tynk spadł i zostało tylko dziewięć miejsc z pozostałościami dawnych fresków. Mężczyźni na nowo rozpoczęli swoją pracę. Jeszcze staranniej przygotowali materiały. Następnego dnia historia się powtórzyła. Kiedy i za trzecim razem tynk opadł, wszyscy zrozumieli, że jest to wola boska. Na resztkach tynku, które nie odpadły namalowano freski, które do dziś tam widnieją.

Dziwna msza w kaplicy Loreto

Jeszcze jedna historia związana z tym miejscem krąży wśród ludzi. W czasach, gdy w naszym mieście znajdowało się seminarium nauczycielskie, dwóch młodzieńców miało w zwyczaju modlić się przed figurą Czarnej Madonny. Tutaj, dziękowali i zanosili prośby w różnych intencjach.

Zdarzyło się kiedyś, że zmęczeni egzaminem zasnęli w czasie modlitwy. Kiedy ocknęli się, zobaczyli, że przy ołtarzu stoi ksiądz. Uklękli przed nim i zrozumieli, że duchowny potrzebuje ministrantów, którzy służyliby mu do odprawianej właśnie mszy. Chłopcy chętnie spełnili posługę. Na koniec mszy usłyszeli z ust księdza zdanie, które ich przeraziło: Sto lat czekałem na tę chwilę. To czas odkupienia mej duszy. Dziękuję wam …

Nieznajomy ksiądz zniknął, pogasły światła, a młodzieńcy w pośpiechu i milczeniu opuścili Kaplicę Loretańską.

Dzwon ósmej godziny I

Głogówek – stara rezydencja śląskich książąt z domu Piastów, obok zabytkowej Nysy, zwany jest śląskim Rzymem. Podobnie jak miasto biskupie, tak i nasze miasteczko bogate jest w zabytki i sakralne obiekty. To tutaj spotkać możemy wierną kopię Grobu Bożego z Jeruzalem, Domek Loretański, najpiękniejszą „Casa Sancta” na Śląsku i jeszcze wiele równie ciekawych kaplic.

Zamek, stara barokowa budowla, rozciąga się daleko w głąb parku. Wśród wysokich ciemnych olch, których żadna zawierucha dziejowa nie zniszczyła, od setek lat już wiatry swoje prastare opowieści snują. Olbrzymie pnie i gałęzie drzew opowiadać mogą o czasach najazdów husyckich, o okrucieństwach wojny trzydziestoletniej, o potopie szwedzkim, który zagnał głowy koronowane do naszego miasta.

W samym środku parku, otoczona starymi choinami, zatopiona w zieleni i zapachach kwiatów, stała mała pustelnia z kaplicą poświęconą św. Hubertowi. W tej małej celi w czasach wojny trzydziestoletniej słychać był hymny i modlitwy, zanoszone dniem i nocą przez pobożnego mnicha. Tuż obok kaplicy wytryskało źródełko. Swym szumem i świeżością umilało chwile utrudzonym wędrowcom, którzy siadywali na marmurowej ławce.

Ta oaza ciszy była chętnie nawiedzana. Tutaj rozkoszować się można było również muzyką dzwonu. Dźwięki dochodzące z klasztornej wieży, przypominały niebiańskie śpiewy. Brzmiały potężnie i wypełniały ciszę parku. Ten olbrzymi dzwon, drugi pod względem wielkości na całym Śląsku, został w 1639 roku odlany na chwałę Bożą i zawieszony w kościele franciszkańskim.

Jak podaje legenda, hrabia Oppersdorf zmęczony życiem i polityką, tutaj na murowanej ławce szukał wyciszenia i pokoju.Tu zażywał odpoczynku. Szum wody, śpiew ptaków, świeżość poranka koiły serce i duszę pana zamku.

Zbliżała się godzina ósma. Pierwsze nieśmiałe dźwięki dzwonu rozległy się w parku. Dzwon sam dzwonił. Zaniepokojony mnich wybiegł ze swojej celi, pobiegł do pana. Ten żegnał się już z życiem. Na twarzy hrabiego pojawił się spokojny uśmiech, oczy po raz ostatni spoglądały na piękne drzewa parkowe. Rzewne dźwięki dzwonu były ostatnim błogosławieństwem dla umierającego.

Dzwon klasztorny od tamtych czasów nazwany został „Dzwonem Ósmej Godziny”.

Dzwon ósmej godziny II

Działo się to w czasach wojny trzydziestoletniej. W roku 1645 śmierć zdziesiątkowała mieszkańców Głogówka. Nie od miecza ginęli, ale bezlitosna dżuma pochłonęła 500 ofiar. Zapełniły się cmentarze. Ludzie byli przerażeni. Wznoszono do Boga gorące modlitwy. W kaplicy cmentarnej w poniedziałki, środy i soboty odprawiano nabożeństwa pokutne w intencji zmarłych.

W tym czasie syn hrabiego Jerzego III Oppersdorffa został ukąszony przez jadowitego węża. Zrozpaczony ojciec za wszelką cenę chciał ratować swojego spadkobiercę. Ślubował Bogu, że jeśli dziecko jego przeżyje, to każe odlać i zawiesić w wieży klasztornego kościoła dzwon.

Prośby słynącego z pobożności hrabiego zostały wysłuchane. Syn przeżył. Na pamiątkę jego cudownego uratowania oraz w intencji ofiar dżumy odlano dzwon, który nazwano potem dzwonem „Ósmej godziny”.

Mówili też ludzie, że wszędzie w okolicy, gdzie słychać było jego dźwięki, nie zdarzyło się od tej pory, by jakieś dziecko zmarło od ukąszenia węża, żmii.

Zamurowane serca

Kościół franciszkanów pełen jest osobliwości, które zainteresować mogą nawet najwybredniejszego znawcę sztuki sakralnej. Wśród nich jest perełka sztuki sakralnej kaplica Loreto, barokowa kaplica św. Antoniego, obrazy pędzla znanego malarza włoskiego Sebastiniego, siedemnastowieczne organy … .

Kościół ten kryje w sobie również wiele tajemnic. Jedną z nich jest wzruszająca historia zamurowanych serc żon Jerzego Wielkiego. Opowiada ona, że życzeniem chorej hrabiny Benigmy Polixeny było, aby po jej śmierci zabalsamowane ciało spoczęło w krypcie kościoła parafialnego, a serce zostało złożone w kościele Biedaczyny z Asyżu. Tak też się stało. Blisko ołtarza, w ścianie naprzeciw drzwi zakrystii wykuto niszę, w której wstawiono urnę z sercem. Otwór zakryto ciężką, kamienną płytą, na środku której umieszczono herb rodziny von Promnitz. Z niej bowiem pochodziła pierwsza żona hrabiego Oppersdorffa.

Esther Barbara von Meggau, druga ukochana żona Jerzego, miała takie samo życzenie jak Benigma. W ten sposób dwa kobiece serca ukryte są pod płytą na której widnieje łaciński napis: „Tu spoczywają serca hrabiny Benigmy Polixeny i hrabiny Esther Barbary von Meggau, drugiej żony, kórej duszę Bóg zabrał do siebie 20 czerwca 1644 roku, o czym powiadamia pogrążony w żałobie mąż”.

Niestety, całego tekstu nie sposób odczytać, gdyż wraz z upływem czasu zaginęły metalowe, złocone litery napisu.

Źródło: „Legendy, podania Głogówka i okolic” – Henryka Młynarska